InMoov to humanoidalny robot, którego każdy może złożyć z części samodzielnie wydrukowanych na drukarce 3D. Kompletna maszyna nie tylko potrafi operować rękami, ale też posługuje się wzrokiem, słuchem i mową. A wkrótce być może powie coś polsku, bo jeden z egzlemplarzy powstaje aktualnie przy udziale uczniów i nauczycieli z Zespołu Szkół Technicznych CKZiU w Lesznie.
"Wydrukowanie elementów, które mamy, wymaga kilkunastu godzin pracy drukarki. Młodzież musiała więc spędzić przy tym trochę czasu, bo nie mamy sprzętu z górnej półki. Trzeba było non stop siedzieć i pilnować, czy nie powstają pęcherzyki lub dziurki. Czasem trzeba było wstrzymywać druk i go korygować", opowiada Dariusz Bojek, opiekun KMO, wicedyrektor ZST CKZiU jeden z nauczycieli zaangażowanych w budowę robota.
Aktualnie gotowe są części składające się na ramię, korpus i głowę. Zamówione zostały również niezbędne do budowy głowy mikrokontrolery, czujniki, kamery, głośniki oraz serwomechanizmy. Bo choć instrukcja radzi, żeby swoją przygodę z konstruowaniem maszyny zacząć od pojedynczego palca, konstruktorzy z Leszna chcą rozpocząć budowę właśnie od głowy – poruszającej oczami, szczęką, gadającej. Ma być efektownie.
Zobacz, jak wygląda i działa robot InMoov
Elastyczność to jeden z największych walorów projektu InMoov. Nie trzeba budować całego robota. Można skupić się jedynie na konstrukcji i doskonaleniu jednego segmentu – ręki, głowy czy ramienia. Wszystkie elementy składające się na poszczególne segmenty można wydrukować na drukarce 3D. Konieczne do wydruku pliki oraz oraz oprogramowanie służące do obsługi robota dostępne są na licencji open source. Zakupu wymagają jedynie elektronika i mechanika.
InMoov – od ręki do całego robota
Pomysłodawcą i twórcą projektu jest francuski rzeźbiarz i designer Gael Langevin. Pomysł narodził się w 2012 roku, kiedy Langevin został poproszony o zaprojektowanie protetycznej ręki na potrzeby sesji fotograficznej. Zaczął wówczas eksperymentować z domową drukarką 3D. Żeby wprawić rękę w ruch, wykorzystał mikrokontroler Arduino. Owocami pracy podzielił się na jednym z portali. Odbiór był entuzjastyczny. Użytkownicy zaczęli drukować i budować własne wersje, co zmobilizowały twórcę do zaprojektowania kolejnych segmentów.
"Wierzę, że możemy zmienić naszą wizję społeczeństwa. Wymiana informacji i wiedzy jest kluczem do wielokulturowego zrozumienia", tłumaczy twórca InMoov w rozmowie z portalem "Robots and Androids" swoją ideę udostępniania materiałów niezbędnych do budowy robota za darmo. Jeśli wierzyć opublikowanej na stronie projektu mapie, idea znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Maszyny według pomysłu Langevina budowane są na wszystkich kontynentach, a ich konstruktorzy tworzą aktywną społeczność dzielącą się pomysłami doświadczeniami.
Chcesz zacząć swoją przygodę z robotem? Wejdź na stronę InMoov
Surowce niezbędne do wydrukowania części niestety darmowe już nie są. Koszt dotychczas wyprodukowanych przez konstruktorów z Leszna elementów to około 1,5 tys. zł. Kolejne 1 tys. zł pochłonęła zamówiona do budowy robota elektronika i mechanika. Poniesione dotąd wydatki pokryła szkolna rada rodziców oraz Stowarzyszenie Przyjaciół ZSTCKZiU. Wsparcie przy kolejnych zakupach zapowiedzieli przedstawiciele lokalnego biznesu. "Jechałem do firmy i spotykałem się z prezesem lub właścicielem. Pokazywałem, co chcemy zrobić, mówiłem o kosztach poszczególnych elementów. Pertraktowaliśmy, ile mogą dać", opisuje starania o pozyskanie pieniędzy Bojek.
Równolegle w szkole trwa nauka programowania poszczególnych segmentów robota. Czyli jak mówi nauczyciel, tworzeniem jego "duszy". Konstruktorzy póki co chcą uruchomić maszynę wykorzystując kod źródłowy udostępniony przez twórcę InMoov. W dalszych planach mają jednak nauczenie robota mówienia po polsku, a nawet rozszerzenie jego zasobu słów. Jeśli ich zamiary się ziszczą, francuski robot z polską duszą będzie kolejnym dowodem, że oczekiwane przez Langevina międzykulturowe porozumienie przynajmniej tu staje się faktem.
Piotr Włodarczyk
Komentarze