Od najmłodszych lat możemy uczyć dzieci, jak nie dać się ogłupić.
Fabrykowanie fałszywych informacji nie jest nowym zjawiskiem. Od zawsze posługiwali się nimi demagodzy i szarlatani, chcący w ten sposób manipulować społeczeństwem czy podpierać nimi głoszone przez siebie idee. Być może nawet sami w rozpowszechniane przez siebie informacje wierzyli. Kiedyś jednak mogli z nimi dotrzeć do masowego odbiorcy jedynie poprzez papierową prasę, radio i telewizję. Manipulatorzy nie mieli łatwo, bo rzetelni dziennikarze sprawdzali pozyskiwane informacje. Sito kontroli miało bardzo małe oczka, przez które fałszywym wiadomościom trudno było przedostać się do opinii publicznej.
Dziś sytuacja wygląda inaczej. W dobie polaryzacji ideologicznej sami dziennikarze często mijają się ze swoją rolą, w imię tej czy innej sprawy rozpowszechniając nieprawdziwe lub stronnicze materiały. Co więcej, dostęp do tradycyjnych mediów nie jest już warunkiem dotarcia do szerokiego grona odbiorców. Dziś każdy może założyć stronę internetową czy fanpage na Facebooku, za pośrednictwem których może głosić niemalże dowolne poglądy (choćby, że Ziemia jest płaska). Udostępnienia i lajki zapewniają kłamcom wielotysięczne czy wielomilionowe audytoria. Jednocześnie specyfika mediów społecznościowych takich jak Facebook powoduje, że do ludzi docierają jedynie wiadomości z polubionych przez nich stron i od znajomych. Żyją w bańce informacyjnej ograniczonej przez poglądy i przesądy ich i sobie podobnych.
Nauka korzystania z mediów
Nieumiejętność weryfikacji otrzymywanych informacji pod kątem ich prawdziwości powoduje, że ludzie nie są w stanie dokonywać świadomych wyborów. Jeśli chcemy budować społeczeństwo oparte na rzetelnej wiedzy, musimy uczyć tej umiejętności już od najmłodszych lat. Amerykańska nauczycielka technologii i sztuki Mary Beth Herz w swoim artykule na portalu Edutopia proponuje, jak może wyglądać w szkole nauka umiejętności korzystania z mediów. Wystarczy zacząć od prostych rzeczy. W najmłodszych klasach szkoły podstawowej może to być proszenie dzieci o odróżnianie na wybranej stronie internetowej reklam od pozostałej zawartości. Prowadzący zajęcia może również wykorzystać tę okazję do pomocy najmłodszym w zrozumieniu, czym jest reklama. "Możecie także zapytać uczniów, co ich zdaniem reklamy starają się sprzedać i dlaczego firma reklamuje się na tej stronie, a nie na innej", proponuje Beth Herz.
W starszych klasach nauczyciel może przygotować na lekcję linki do stron zawierających prawdziwe i nieprawdziwe informacje. Zadaniem uczniów będzie wówczas ocena stopnia wiarygodności danych portali poprzez wypełnienie dostarczonej im przez prowadzącego zajęcia "check listy". "Nauczyciele powinni także zobowiązać uczniów, aby stworzyli listę zaufanych serwisów i upewnić się, że szukają tych samych informacji w dwóch lub więcej z nich, aby zweryfikować ich wiarygodność", radzi autorka artykułu.
Fakt czy opinia?
Beth Herz postuluje, aby w gimnazjach i szkołach średnich rozmawiać z młodzieżą o różnicach pomiędzy faktem a opinią i analizować z uczniami artykuły pod kątem ich stronniczości. Istotnym zagadnieniem jest również wyrobienie w uczniach umiejętności rozpoznawania artykułów sponsorowanych oraz tworzonych jedynie w celu przyciągnięcia użytkownika na stronę w celu wyświetlania im reklam. "Czasami można je rozpoznać po prostej wizualnej sygnalizacji, ale czasem wymaga to głębszego wczytania się i porównywania informacji w wielu witrynach", zauważa Beth Herz.
Warto również zapoznać się z polską kampanią społeczną "A dowodzik jest?", firmowaną m.in. przez zaprzyjaźnionych z KMO Rzeczników Nauki, poruszająca problem oceny wiarygodności artykułów popularnonaukowych.
Piotr Włodarczyk
Komentarze